Kryptowaluty kartą przetargową wyborów

W Korei Południowej politycy coraz intensywniej zabiegają o głosy inwestorów kryptowalutowych. Ta 16-milionowa społeczność stanowi jedną trzecią wszystkich uprawnionych do głosowania, stając się kluczowym celem kampanii wyborczych.

Partia Demokratyczna włączyła do swojego zespołu specjalistę od tokenizacji z Uniwersytetu Sogang oraz przygotowała projekt ustawy o cyfrowych aktywach, uwzględniający system autoryzacji stablecoinów. Już w poprzednich wyborach prezydenckich partia ta deklarowała chęć uregulowania branży aktywów wirtualnych.

Rządząca Partia Władzy Ludowej ogłosiła reformy liberalizujące rynek, w tym zniesienie ograniczeń dla giełd, wprowadzenie opodatkowania kryptowalut i umożliwienie obrotu ETF-ami opartymi na aktywach cyfrowych. Obiecuje również większą ochronę inwestorów i zaangażowanie państwowego funduszu emerytalnego w rynek kryptowalut.

Partia Nowej Reformy stawia na technologię blockchain jako fundament cyfrowej gospodarki, podkreślając potrzebę deregulacji rynku, by przyciągnąć inwestorów. Analitycy zauważają, że dla społeczności kryptowalutowej liczą się nie tylko przedwyborcze obietnice, ale przede wszystkim wiarygodność partii w ich realizacji.

Co ciekawe, niezależnie od preferencji politycznych, wszystkie główne partie w Korei dążą do przyciągnięcia kryptowalutowych entuzjastów. Jest to uderzający kontrast do sytuacji w Polsce, gdzie w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich jedynie Sławomir Mentzen wspominał o chęci stworzenia polskiej rezerwy Bitcoin, jednak bez przedstawienia szerszych informacji na ten temat. Pozostali kandydaci na prezydenta oraz partie polityczne masowo ignorują temat kryptowalut, o czym pisaliśmy już kilka dni temu. Koreańska strategia polityczna może stanowić ciekawą lekcję dla polskich partii, które zdają się nie dostrzegać rosnącej roli społeczności kryptowalutowej w kształtowaniu przyszłości gospodarczej.

Czytaj również: Rząd Polski ignoruje blockchain