Trzaskowski i Nawrocki: Brak wizji dla kryptowalut
Polska bez wizji dla rynku kryptowalut. Kandydaci milczą, przyszłość ucieka

Kilka tygodni temu skierowaliśmy do wszystkich kandydatów na prezydenta serię konkretnych pytań. Nie chodziło o ogólniki czy slogany wyborcze, ale o rzeczy fundamentalne dla przyszłości Polski: jaką mają wizję dla rozwoju rynku blockchain w naszym kraju? Czy rozważają utworzenie polskiej rezerwy aktywów cyfrowych – strategicznego narzędzia, które mogłoby wynieść Polskę na zupełnie nowy poziom konkurencyjności w nadchodzącej dekadzie?
Wynik? Kompletna cisza. Ani jedna odpowiedź, ani nawet kurtuazyjne podziękowanie za zainteresowanie tematem.
Druga tura bez wizji
Dziś w drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzą się Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Obaj kandydaci – reprezentujący główne nurty polskiej polityki – konsekwentnie milczą na temat cyfrowej transformacji finansów. To nie przypadek, to symptom znacznie głębszego problemu.
Ani oni, ani partie polityczne, które za nimi stoją, nie wykazują najmniejszego zainteresowania tym, co dzieje się na świecie w kontekście kryptowalut, tokenizacji czy szeroko pojętej rewolucji finansowej napędzanej przez technologię blockchain. W czasach, gdy inne kraje budują przewagę konkurencyjną opartą na innowacjach finansowych, Polska polityka trwa w stanie cyfrowego letargu.
Dlaczego to ma znaczenie?
Mówimy tu nie o spekulacyjnej modzie, ale o realnym narzędziu transformacji gospodarczej. Blockchain i kryptowaluty to technologie, które mogą:
Wzmocnić pozycję fiskalną państwa – poprzez inteligentne zarządzanie cyfrowymi rezerwami i wykorzystanie potencjału wzrostu tego sektora. Kraje, które dziś budują rezerwy kryptowalut, jutro mogą zyskać ogromną przewagę budżetową.
Pozycjonować Polskę jako lidera cyfrowej gospodarki w Europie Środkowo-Wschodniej. Wystarczyłyby przemyślane, przewidywalne regulacje, konkurencyjna polityka podatkowa oraz rzeczywista współpraca państwa z sektorem innowacji.
Przyciągnąć międzynarodowy kapitał i talenty – sektor blockchain to globalny magnes dla najlepszych umysłów i najbardziej dynamicznych firm technologicznych.
Problem głębszy niż blockchain
Ignorowanie kryptowalut to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Polska scena polityczna nie ma w ogóle spójnej wizji przyszłości. W debacie publicznej dominują doraźne problemy, populistyczne obietnice i ideologiczne przepychanki, podczas gdy fundamentalne pytania pozostają bez odpowiedzi:
- Gdzie chcemy być za 10–20 lat jako kraj?
- Jakie technologie będziemy aktywnie wspierać?
- Jaką gospodarkę zamierzamy budować?
- Jak unikniemy pułapki średniego dochodu?
W efekcie dryfujemy – z roku na rok stając się coraz bardziej uzależnieni od zagranicznych korporacji, przestarzałych modeli gospodarczych i reaktywnych, a nie proaktywnych rozwiązań. Rozmowy o „cyfrowej transformacji" kończą się zwykle na symbolicznej wymianie laptopów w urzędach i skromnych dotacjach dla startupów. To nie jest strategia – to cosplay innowacyjności.
Przykłady z pierwszej ligi
Podczas gdy Polska polityka śpi, inne kraje budują przyszłość:
Szwajcaria stworzyła regulacyjny ekosystem, który przyciągnął setki firm blockchain. Dziś Zug nazywany jest „Crypto Valley" i generuje miliardy franków przychodów.
Singapur aktywnie wspiera rozwój fintech i blockchain, oferując przejrzyste przepisy i atrakcyjne warunki dla innowacyjnych firm. Rezultat? Status globalnego centrum cyfrowych finansów.
Zjednoczone Emiraty Arabskie nie tylko zalegalizowały kryptowaluty, ale także rozpoczęły budowę cyfrowych rezerw państwowych. Dubaj ma ambicję stać się pierwszym w pełni blockchain'owym miastem świata.
Te kraje wiedzą, że kto dziś postawi na innowacje, jutro będzie dyktować zasady gry. Mają strategię, wizję i odwagę, by ją realizować.
Czas na pytania
Czy Polska pójdzie podobną drogą? Na razie wszystko wskazuje na to, że nie. Ale może najwyższy czas, żeby obywatele – zwłaszcza młodzi wyborcy – zaczęli o to pytać głośno i konsekwentnie.
W demokratycznym państwie politycy powinni odpowiadać na pytania o przyszłość. Jeśli milczą, być może pora zmienić sposób, w jaki wybieramy liderów – i pora zacząć głosować na tych, którzy myślą dekadami do przodu, a nie tylko do następnych wyborów.
Przyszłość nie czeka. Pytanie brzmi: czy polscy politycy w końcu to zrozumieją?