HashFlare: 10 lat więzienia za oszustwo?
Prokuratura amerykańska nie odpuszcza: 10 lat więzienia dla twórców HashFlare

Czym była platforma HashFlare?
HashFlare prezentowała się jako usługa cloud miningu - pozwalała użytkownikom "wynajmować" moc obliczeniową do kopania kryptowalut bez konieczności posiadania własnego sprzętu. Brzmiało to atrakcyjnie: inwestujesz pieniądze, platforma kopa za Ciebie bitcoiny i altcoiny, a Ty otrzymujesz regularne zyski.
Estońska firma działała przez lata, przyciągając tysiące inwestorów z całego świata obietnicami łatwych zysków z kopania kryptowalut. Problem w tym, że jak się później okazało, większość tych "zysków" była po prostu sfabrykowana.
Schemat Ponziego w akcji
Amerykańska prokuratura nie ma wątpliwości: HashFlare działała jak klasyczna piramida finansowa. Nowi inwestorzy płacili za rzekome usługi kopania, a ich pieniądze służyły do wypłacania "zysków" wcześniejszym klientom.
Współzałożyciele Sergei Potapenko i Ivan Turogin sami przyznali w ugodach sądowych, że dane o zarobkach inwestorów były sfabrykowane. To oznacza, że ci wszyscy ludzie, którzy myśleli, że zarabiają na kopaniu bitcoinów, w rzeczywistości patrzyli na fałszywe liczby.
Gdy schemat się posypał, szkody były ogromne. Tysiące ludzi straciło swoje oszczędności, wierząc w obietnice łatwych zysków z kryptowalut.
Długa droga przed amerykański sąd
Historia sądowa tej afery to prawdziwy kryminał międzynarodowy. Potapenko i Turogin zostali oskarżeni przez amerykańską prokuraturę w październiku 2022 roku. Następnie aresztowano ich w Estonii, gdzie przez prawie dwa lata walczyli z ekstradycją do USA.
W maju 2024 roku w końcu trafili za ocean, a od lipca przebywają na wolności za kaucją. W lutym tego roku przyznali się do spisku w celu popełnienia oszustwa elektronicznego - to było częścią ugody z prokuraturą.
Prokuratura nie odpuszcza: 10 lat za kratkami
Teraz, gdy zbliża się czwartkowy wyrok, toczy się ostatnia batalia między obroną a oskarżeniem. Prawnicy Estończyków argumentują, że ich klienci nie powinni trafić do więzienia - w końcu zwrócili inwestorom 400 milionów dolarów w kryptowalutach i zgodzili się na konfiskatę zamrożonych aktywów.
Amerykańska prokuratura nie daje się jednak przekonać tym argumentom. W poniedziałkowym piśmie procesowym zdecydowanie odrzuca twierdzenia obrony, nazywając je "błędnymi".
"Szkody, jakich doznały ofiary HashFlare, nie mogły być bardziej rzeczywiste" - piszą prokuratorzy, żądając dla oskarżonych 10 lat pozbawienia wolności.
Szczególnie uszczypliwe są uwagi dotyczące opinii biegłego, na której opiera się obrona. Prokuratura zwraca uwagę, że opinia ta bazuje na danych o zarobkach inwestorów, które - jak sami oskarżeni przyznali - były sfabrykowane.
Osobliwym elementem tej sprawy jest fakt, że podczas postępowania sądowego obaj Estończycy otrzymali pisma z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego nakazujące im opuszczenie USA. To część szerszej kampanii deportacyjnej administracji Trumpa. Nie wiadomo jeszcze, czy sędzia uwzględni ich status imigracyjny przy wydawaniu wyroku.
Co oznacza ta sprawa dla branży krypto?
Afera HashFlare to ważna lekcja dla wszystkich, którzy inwestują w kryptowaluty. Pokazuje, jak łatwo można paść ofiarą oszustwa, które kryje się za atrakcyjnymi obietnicami "pasywnego dochodu" z kopania kryptowalut.
To również sygnał, że amerykańskie władze traktują oszustwa kryptowalutowe bardzo poważnie. Nawet jeśli sprawcy działają z zagranicy, długie ramię amerykańskiej sprawiedliwości może ich dosięgnąć.
Wyrok, który zostanie ogłoszony w czwartek, może stać się precedensem dla podobnych spraw. Jeśli sąd przychyli się do wniosków prokuratury, będzie to jasny komunikat: oszustwa w branży krypto będą surowo karane.